XXXVI Ogólnopolskie Łowy z Sokołami, Busko-Zdrój 2009

Doroczną i tradycyjną imprezą Gniazda Sokolników PZŁ są kilkudniowe jesienne łowy z ptakami, mające swój niepowtarzalny nastrój i urok. Są one okazją do spotkania się rozrzuconych z dala od siebie sokolników i sympatyków tej dziedziny oraz możliwością porównania poziomu ułożenia ptaków i wymiany doświadczeń. Przede wszystkim jednak, daje ona możliwość polowania w dobrych łowiskach, której większość sokolników nie ma na co dzień. Doroczne Łowy z Sokołami odbywają się nieprzerwanie od powstania Gniazda Sokolników w roku 1972, z jednym wszakże wyjątkiem. Tradycja ta została przerwana w roku 2005, kiedy przygotowaną imprezę musieliśmy odwołać na 2 tygodnie przed planowanym terminem z powodu europejskiej histerii ptasiej grypy. Jest to tym bardziej przykre, że Łowy odbywały się nawet w latach stanu wojennego, – ale to już inny temat.

Z kilku względów, impreza ta odbywała się od lat w połowie listopada, przeważnie w centralnych rejonach kraju. Od roku 2006 gościmy jednak w południowej kielecczyźnie znanej w całym kraju ze swoich, bogatych w drobną zwierzynę łowisk. W bieżącym roku imprezę zaplanowaliśmy wcześniej, w dniach 15-17 października. Chcieliśmy mieć w ten sposób możliwość polowania również na kuropatwy, czego na Łowach nie było od lat. Drugim powodem były warunki pogodowe, które w tym okresie są zwykle lepsze – tu jednak aura spłatała nam niemiłego figla udowadniając, że … niekoniecznie. Z niepokojem słuchaliśmy prognoz na ten okres zwiastujących chłód, wiatr i opady, które poważnie mogły pokrzyżować nam plany. O ile bowiem w polowaniu z bronią porzekadło mówi, że pogoda może być tylko dobra lub bardzo dobra, to w łowach z ptakami może ona być również zła lub wręcz uniemożliwiająca polowanie. A na taką się zanosiło. Dlatego też z poważnymi obawami podążaliśmy na południe kielecczyzny w deszczu, potem w śniegu słuchając wręcz katastroficznych komunikatów o sytuacji na drogach w tym rejonie. Wszyscy docierający do ośrodka w Krzyżanowicach Dolnych koło Pińczowa byli szczęśliwi, że dojechali bezpiecznie, jednak sceptycznie oceniali dalsze dni imprezy. Trzeba tu bowiem zaznaczyć, iż większość uczestników pokonuje co roku setki kilometrów – od Szczecina, Słupska i Białegostoku, po Przemyśl i Jelenią Górę na to najważniejsze spotkanie, z którym wiążą jak najlepsze nadzieje. W tym część osób tylko po to, aby popatrzeć na loty i pościgi ptaków łowczych. Z pewnym przygnębieniem więc, co rusz spoglądaliśmy na ciemne niebo zasnute niskimi chmurami, z których nieprzerwanie siąpiło. Iskrę nadziei dawały jednak ostatnie prognozy zwiastujące ustąpienie opadów. I rzeczywiście, następnego dnia rozpoczęcie Łowów odbyło się w niezłych warunkach, – chociaż było mokro i leżał śnieg, to najważniejsze, że nie padało. Kolejne dni okazały się jeszcze lepsze a chwilami, ku naszej radości nawet świeciło słońce. Zapewne ze względów pogodowych frekwencja była nieco mniejsza, wszak przyjechało około 80 osób w tym około 30 sokolników z ptakami. Podzieleni na kilka grup, przez 3 dni polowaliśmy w okolicznych łowiskach OHZ Bogucice oraz K.Ł. „Łoś” w Busku-Zdroju, które są piękne szczególnie jesienią. Pagórki, doliny i jary, mozaika drobnych pól, łany nieużytków, liczne pasy tarnin i głogów, zapuszczone sady, drzewa i krzewy mieniące się wieloma odcieniami żółci, czerwieni i brązów tworzą wspaniałe krajobrazy, w których samo przebywanie jest przyjemnością. Nawet, jeśli pierwszego dnia były pokryte śniegiem, to polowanie po białej stopie w październiku też ma swój urok. A dodawały go co rusz wyrywające się spod wystawiających psów i naszych nóg bażanty i stadka kuropatw - tym bardziej, że za niektórymi ruszały w pościg nasze jastrzębie czy sokoły. I chociaż towarzyszyły im nasze gromkie dopingujące okrzyki „bij!”, „heja!”, to w większości przypadków niewiele one pomagały. Tutejsza, dzika zdrowa zwierzyna była dużym wyzwaniem dla naszych ptaków i zwykle bezpiecznie uchodziła spod ich szponów. Tak czy inaczej, mieliśmy przez te dni wiele emocji - mogliśmy oglądać dynamiczne pościgi jastrzębi tuż nad ziemią i krzakami oraz wspaniałe ataki sokołów z dużych wysokości. Dość wspomnieć, iż pokot w tym roku był zaskakująco wysoki, na co złożyło się kilka czynników. Po pierwsze polowaliśmy w okresie, kiedy bażanty nie były jeszcze „przestrzelane” i było ich jeszcze więcej niż w poprzednich latach. Niespodziewany atak zimy na pewno miał też wpływ na ich zachowanie, w którym częściej „popełniały błędy”. I po trzecie, co cieszy najbardziej, w ostatnich latach znacznie podniósł się poziom wyszkolenia ptaków łowczych, co było wyraźnie widać na tegorocznych łowach. Liczba zgonionych 42 bażantów i jednej kaczki jest dla nas wynikiem bardzo dobrym, chociaż nie o wynik w sokolnictwie chodzi. Jeśli jednak przeliczyć, że średnio daje to niewiele ponad jedną sztukę na polującego przez 3 dni ptaka, to obraz skuteczności zmienia się znacznie. Mimo licznych prób, nie udało się natomiast złowić żadnej kuropatwy. Natomiast całą liczbę bażantów pozyskano w dwóch rozległych obwodach, co nie ma większego znaczenia dla licznych w tym rejonie populacji. Tak więc, zadowoleni byli wszyscy - zarówno sokolnicy, ich ptaki jak gospodarze łowisk. Trudne warunki, w których zjeżdżaliśmy na Łowy a potem ich poprawa, obfitość zwierzyny i emocji łowieckich sprawiły, że atmosfera była radosna i towarzyska. Na tyle, że sprawiliśmy też miłą niespodziankę parze nowożeńców, która miała swoją uroczystość w tym samym ośrodku. Delegacja sokolników ubrana w historyczne stroje wręczyła im pamiątkowe kalendarze i obraz sokoła. Wszyscy uczestnicy ocenili tegoroczne spotkanie jako najlepsze od wielu lat i z żalem rozjeżdżali się w różne strony kraju. Jednak radosnym elementem był fakt, iż, gospodarze łowisk zgodzili się przyjąć nas i w następnych latach.

Za to i za niezapomniane chwile spędzone w pięknych łowiskach południowej kielecczyzny dziękuję w imieniu sokolników Zarządowi Okręgowemu PZŁ w Kielcach oraz Zarządowi Koła Łowieckiego „Łoś” w Busku- Zdroju.

Henryk Mąka